Dariusz Dziekanowski: Lepiej zwolnić trenera niż kilku piłkarzy. Pod tym względem zachowujemy najwyższe standardy
Dodał: Grzegorz Sawicki
Data dodania: 21-01-2020 9:17

Dariusz Dziekanowski na łamach "Przeglądu Sportowego" komplementuje prezesa ŁKS-u Łódź Tomasza Skalskiego, który mimo ostatniego miejsca w tabeli ekstraklasy, nie ma zamiaru zwalniać trenera.
- Lepiej zwolnić trenera niż kilku piłkarzy. Kiedy tylko zespół obniża loty, wyniki nie spełniają oczekiwań kibiców (bo przecież w futbolu wszystko robi się dla ich dobra i zadowolenia), wtedy leci głowa trenera. To zasada, którą kieruje się większość szefów piłkarskich klubów w Polsce i generalnie na świecie. Pod tym względem zachowujemy najwyższe standardy. Panuje przekonanie, że nikt nie wymyślił lepszego sposobu na natychmiastową poprawę rezultatów. Lepszego i oczywiście tańszego - pisze były gwiazdor Legii Warszawa i Celtiku Glasgow.
- Okazuje się jednak, że jest w Polsce klub, który próbuje iść pod prąd – ŁKS. Bez cienia ironii przyznam, że jestem pod wrażeniem słów i filozofii Tomasza Skalskiego, prezesa łódzkiego klubu. „Kupiłem” to, co powiedział, wierzę w jego intencje i z uwagą będę śledził w zimowym oknie transferowym (a później w rundzie wiosennej) losy ostatniej drużyny naszej ekstraklasy. Życzę łodzianom, żeby cel (utrzymanie) został osiągnięty, bo być może byłby to wzór dla innych, bardziej doświadczonych właścicieli - podkreśla Dziekanowski.
- Mimo fatalnej serii (osiem porażek) prezesowi nie przyszło do głowy, żeby zwalniać trenera Kazimierza Moskala. Po awansie do najwyższej klasy rozgrywkowej w Łodzi zaufano zawodnikom, którzy przyczynili się do sukcesu. Po kilku miesiącach prezes dochodzi do wniosku, że nie był to rozsądny ruch. Przede wszystkim dlatego, że wielu z nich dopadł syndrom tłustego kota: doszli do wniosku, że jest to największy ich profesjonalny sukces i nie mają motywacji, by walczyć o coś więcej - dodaje byy piłkarz.
- Plan szefa łódzkiego klubu jest taki, żeby nie ruszać sztabu, za to wymienić część składu, zrezygnować z tych, którzy zawiedli. Nie raz i nie dwa słyszeliśmy już podobne deklaracje ze strony prezesów, niektórzy w trudnych chwilach decydowali się nawet na przedłużanie kontraktów z trenerami, żeby po kilku tygodniach umowę tę rozwiązać. Zazwyczaj jest tak, że gdy w oczy zagląda strach, przestają liczyć się zasady, obietnice i sentymenty. Życzę prezesowi, żeby jego deklaracja szybko się nie zdezaktualizowałav- kończy Dziekanowski.
Źródło: PS